Ślub w Walentynki

Gdy zbliża się okres Walentynek zaczyna mnie mdlić. Poważnie, ani trochę nie żartuję. Na sam widok czerwonych serduszek, misiaczków z obowiązkowym „love You”, poduszeczek, lizaków, baloników i innych kiczowatych gadżetów wyskakujących zewsząd, atakujących z każdej witryny sklepowej, zaczyna mnie boleć głowa i czuję mdłości.

ślub w walentynki

Postanowiłam przeprowadzić krótką ankietę wśród znajomych. Tak na przekór wszystkiemu, chciałam podrążyć temat. No i nie ukrywam, że odetchnęłam z ulgą. Nie jestem freak’em, zazdrośnicą o romantyczne kolacje! Uff Ale to wszystko zmobilizowało mnie do głębszych przemyśleń.

Co jest w Walentynkach, że wywołują takie emocje?

Przecież każdy z nas w głębi duszy chce być kochanym, chce kochać. I nie znam osoby, która nie chciałaby usłyszeć, że jest dla kogoś ważna, najważniejsza, ukochana. Dlaczego więc na widok różu i czerwieni w okolicach lutego reagujemy wysypką? Dlaczego słowo „romantyczny” traci na sile i staje się banalnym, kiczowatym, wyświechtanym?

Zwróćmy uwagę na jedną ciekawą rzecz. Co chwilę mamy Dzień Kogoś. Zaczynając od początku kalendarza: Dzień Babci, Dzień Dziadka, Dzień Matki, Dzień Dziecka i na końcu Dzień Ojca. Jest jeszcze wiele Dni upamiętniających kogoś lub coś, więc co z tymi Walentynkami jest nie tak, skoro tylko one wywołują takie skrajne emocje?

Przy wspomnianej ankiecie odpowiedzi były generalnie podobne, górowało oburzenie, że kochać należy codziennie, nie tylko od święta, że to na siłę, że akurat teraz trzeba być romantycznym. To ja spytam, a Matki kochamy tylko w ich święto? Dziadków, Babcie, Dzieci – tylko w Te dni stajemy się dla nich lepsi, bardziej uśmiechnięci? Czy skoro mamy Dzień Ojca, to znaczy, że tylko w ten dzień o ojcach pamiętamy? Nie. To dlaczego nie wkurza mnie tak Dzień Matki czy Dziecka jak Walentynki – Dzień Zakochanych?

Im dłużej o tym myślę to dochodzę do wniosku, że to wszystko wina przesytu. Przerostu formy nad treścią. To nie wina dnia, w którym szczególnie, ale nie jedynie, myślimy o ukochanych, to wina pluszowych misi, baloników, serduszek, które zamiast subtelnie sugerować, że dziś jest Ten Dzień, bezczelnie torpedują nas na każdym kroku. Jak być romantycznym, skoro wszystko wokół krzyczy? Gdzie miejsce na spontaniczność?

Czy nie lubimy Świąt Bożego Narodzenia gdy od listopada, ba, nawet czasem od października słychać w sklepach świąteczne melodie? Nie. Ale skoro „Jingle Bells” puszczane po tysiąckroć w Realu czy innym supermarkecie nie zniechęca nas do bożonarodzeniowego świętowania, to czemu tak się dzieje z Walentynkami?

Może więc to nie wina przesady? Może to wina nas samych, trochę zagubionych, bo jak tu być romantycznym, tak na zawołanie? A może na co dzień w pośpiechu gubimy gdzieś te chwile, by po prostu być dla drugiej osoby, a ten dzień jest po to, by nam o tym przypomnieć? By choć tego dnia przystanąć, zatrzymać pociąg rutyny, rozejrzeć się i docenić to, co w życiu właściwie najważniejsze? Bez czego nie byłoby życia? Więc odrzućmy baloniki, misiaczki i kiczowate poduszeczki i cieszmy się tym dniem, jak każdym innym, choć dziś szczególnie.  Przecież obiad jemy codziennie, ale tego dnia smakować może inaczej, pyszniej?

Jeszcze chwilę temu na pytanie czy urządziłabym swój ślub w Walentynki obrzuciłabym pytającego spojrzeniem typu „to jakiś żart?”. Ale teraz, jak tak sobie to wszystko analizuje…..

Czyż nie jest najpiękniejszym prezentem dla matki narodziny jej dziecka w Dniu Matki? A dla dziadków wieści, że będą dziadkami nie są cudowniejsze, gdy otrzymane w Dniu Babci i Dziadka??? Więc czy ślub w Dniu Zakochanych nie byłby szczytem romantyzmu? Teraz myślę, że nie.

Przysięgać sobie miłość w dniu, w którym każdy człowiek na ziemi myśli o miłości, wyznaje miłość lub właśnie się zakochuje. To jakby mieć tych wszystkich ludzi za świadków. To dopiero musi być energia przekazywana od ludzi? Wyobrażacie sobie? Wszystko wokół przepełnione miłością, radością i uśmiechem. Takim zwyczajnym, szczerym szczęściem. A pośród tego wszystkiego młodzi, którzy obiecuję sobie miłość i wierność….. To nie mogłoby się nie udać!

Pozdrawiam,

Joanna Lieitz

www.perfectmoments.pl

Warto również przeczytać:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *